Jestem świeżo po AWANTURZE. Jeszcze (po dwóch godzinach) pulsuje we mnie złość, podsycana (jakże trafionymi!) monologami w mojej głowie skierowanymi do „winowajcy”, przerywana co chwilę zalewającym mnie smutkiem i rozczarowaniem, z coraz częstszymi kilkuminutowymi epizodami zawieszki mentalnej z powodu wycieńczenia tematem. Jest mi źle.
„Winowajca” zawalił z robotą w firmie pomimo upomnień, przypomnień i ponagleń. Odbije się to na kliencie, a to dla mnie największy ból. Wprawdzie nie zadzieje się tragedia, ale czyjeś słuszne i niewygórowane oczekiwania nie zostaną na czas spełnione. Ktoś będzie rozczarowany. A ja i moja firma nie lubimy rozczarowywać, bo nasze drugie imię to SOLIDNOŚĆ.
Zatrzęsło mną rano strasznie, epizod z zawaleniem zadania przelał czarę goryczy i sypnęłam słownictwem, którego nie powstydziłby się szewc z pasją. Wykrzyczałam wszystkie zażalenia, okrasiłam to paroma łzami, tupnęłam nogą i wyszłam. Nie było mi jeszcze dość, więc zadzwoniłam z ulicy i dodałam (głośno i dobitnie) kolejne przemyślenia. Przechodnie przypatrywali mi się z fascynacją. Niektórzy ze strachem.
Teraz usiadłam w kafejce nad cappuccino z mlekiem owsianym i próbuję to poskładać w jakąś całość życiowo-duchową. Bo AWANTURA, moi drodzy, to samo życie, jego esencja, uniesienie, kwintesencja. AWANTURA tak pięknie rozwala, że drzwi do duchowości można znaleźć parę centymetrów za nią. Jeżeli, oczywiście, sobie tego życzymy. Ja życzę, bo inaczej zostanę z AWANTURĄ w ciele, sercu i umyśle.
Tak więc dzisiaj AWANTURA (muszę ją pisać dużymi literami, bo była spektakularna) w siedmiu czakrach – na siedmiu poziomach, w siedmiu kolorach, w siedmiu interpretacjach. Zobaczmy, co nam robi, do czego służy, dlaczego jest potrzebna i gdzie prowadzi. I uwierz mi, nie wiem jeszcze, gdzie dojdziemy pod koniec tego odcinka, ale czuję że w dobre miejsce. Słyszę zaproszenie od życia.
Czarka pierwsza, położona u podstawy kręgosłupa, zwana czakrą podstawy (Muladhara), o pięknym czerwonym kolorze, to dom naszego instynktu, przetrwania, bezpieczeństwa. AWANTURA była wynikiem wydarzeń, które zaburzyły moje poczucie bezpieczeństwa, zaufania. Poczułam się sama, bezradna, zostawiona na lodzie, znikąd pomocy. Wszystko na mojej głowie. Z takimi członkami zespołu do ja NIE PRZETRWAM. Zawali się biznes, zawali moja renoma, nie będzie co jeść i jak za prąd zapłacić. No, trochę poszło mi z tej czakry…

Czarka druga, trochę powyżej pępka, zwana sakralną (Swadhiszthana), w kolorze pomarańczy mieści nasze relacje z innymi, seksualność, twórczość i emocje. I, oh boy, nieźle tą czakrą dzisiaj potrząsnęło. Poczułam tam zagrożenie w moich relacjach z innymi, bo nie mogę na NIKOGO liczyć, moja kreatywność schowała się pod dywan („Co ja tu mogę KREOWAĆ, kiedy podstawowe zadania w firmie nie są załatwione?”). Emocje za to pełną parą – rozczarowanie, złość, smutek, SAMOTNOŚĆ, odłączenie od innych. Lecę, lecę przez ten zimny kosmos kompletnie sama. No i ta pod tytułem „wszystko na moich barkach” czyli przytłoczenie, przywalenie i ja w tym sama jak palec. Tylko skulić się i płakać.

Czakra trzecia – splotu słonecznego (Manipura), nieco powyżej pępka, w kolorze słońca, odpowiada energetycznie za nasze funkcje mentalne, moc, ambicję, kontrolę, karierę. Stąd zarządzam moją firmą i tu znajduje się sedno sedna mojej AWANTURY. Tu mieszka SOLIDNOŚĆ mojej firmy, tu mają swój salon moja ambicja, aspiracje, kontrola. Marka mojej firmy jest silna, bo moja Manipura ma dużo do powiedzenia. Jestem jej za to wdzięczna, ale muszę się też wystrzegać jej ewentualnego przerostu. A AWANTURA wyraźnie pokazuje mi, że mam tu za dużo energii, a co za tym idzie, za dużo kontroli, za dużo perfekcjonizmu. Stąd też (niestety) czasem płynie moje poczucie wyższości nad innymi (w tym przypadku nad winowajcą AWANTURY), którzy nie ogarniają tak pięknie jak ja no i nie wymiatają. Ufff.

Czakra czwarta, serca (Anahata), położona wiadomo gdzie, zielonooka, to poświęcenie, miłość, współczucie, uzdrawianie. Stąd idzie moja miłość do tego, co robię, ale też mój ból, kiedy zawiodę. Stąd moja moc uzdrawiania, pomocy, i stąd moje (czasami za duże) poświęcenie. To miejsce wymaga ode mnie delikatnej troski i równoważenia. AWANTURA poruszyła to miejsce, bo zawiodłam, klient będzie rozczarowany.

Czakra piąta, gardła (Wiśuddha) to jasnoniebieska bogini mowy, samoekspresji, wypowiadania odczuć, myśli, wyrażania siebie w świecie. Dzisiaj gwałtownie przeszły przez nią mocne słowa, krzyk żalu i złości. Kiedy dochodzi do takiego wybuchu, to wiem, że przedtem musiała być przytłumiona. Widocznie czegoś nie wyrażałam, przełykałam żale, nie przepuszczałam emocji. Musiałam sprzątać coś po dywan, udawać, że czegoś nie widzę, aby nie musieć tego wyrażać. No i się wylało.

Czakra szósta, trzeciego oka (Adźńa), w kolorze indygo, to nasza intuicja, wnikliwość, analiza, percepcja pozazmysłowa. Tu mieszka energia mojego Amazed, Stąd widzę więcej, głębiej, piękniej. Stąd płynie fascynacja, zachwyt, połączenie ze wszystkim. I dopiero na tym poziomie moja AWANTURA uspokaja się, oddycha głęboko, siada w fotelu i patrzy. To ona pisze ten odcinek bloga i analizuje AWANTURĘ poprzez siedem czakr. To ona chce zrozumieć na ziemskim i nieziemskim poziomie. To ona koi mnie i ratuje moje zdrowie psychiczne. Dziękuję.a.

I korona – czakra siódma, umieszczona nieco nad głową, w pięknym fioletowym kolorze, odpowiadająca za łączenie wszystkiego w całość, widzenie całościowe, duchowość, wyższą świadomość. Tu moja kochana AWANTURA widzi wszystko naraz, nabiera perspektywy rozmiaru Wszechświata, rozpływa się we wszystkości i w nicości. Rozumie, że stanowiła połączenie wielu sił i energii, wielu miejsc w czasoprzestrzeni, w wielu żyć, wielu pokoleń. Że była potrzebna, że musiała wybuchnąć, aby coś istotnego pokazać. Poprowadziła do zaopiekowania się moimi kawałkami na wszystkich poziomach. Zwróciła uwagę na ciemne miejsca w poczuciu bezpieczeństwa, w samotności, w poświęcaniu się, w niewyrażaniu emocji, w braniu wszystkiego na swoje ramiona. Pokazała mi niezaopiekowane we mnie miejsca.

Zaopiekuję się nimi. Zbalansuję energię w swoich czakrach, w swoim życiu, w swoim biznesie, w sobie.
Oddycham w pierwszą czakrę i mówię do niej „Jesteś bezpieczna. Przetrwasz. Bo jesteś nieśmiertelna. Wyluzuj, Mała.”
Kładę dłoń na drugiej czakrze i przypominam jej, że nie jest sama, nigdy nie była. Ma wokół całą plejadę pomocników, doradców, mentorów. Ma dobry zespół, nawet gdy zdarzy mu się zawalić.
Biorę głęboki oddech do trzeciej czakry i proszę ją o zejście z wysokiego konia. Schodzi.
Docieram do czakry serca, do współczucia, i tłumaczę jej, że nie mogę brać całkowitej odpowiedzialności za cierpienie całego świata, nawet swoich klientów. Nie mam takiej mocy, aby moje działania były tak perfekcyjne, że nigdy, ale to przenigdy nikogo nie zranię.
Czakrze piątej pozwalam odpocząć, wyciszyć się po wrzaskach. Popijamy razem rumiankową herbatę.
Czarka trzeciego oka siedzi bardzo zadowolona z całego tego procesu.
A siódma buja w obłokach. I rozumie wszystko.
PS. Już następnego dnia po awanturze (już małymi literami) okazało się, że żaden klient nie ucierpiał, wszystko było na czas. Moja czakra splotu słonecznego (ambicji) puchnie z dumy, a ja przypominam jej, żeby się nie napinała, bo śmiesznie wygląda.
Najnowsze komentarze