Jak spersonifikowałabyś rytm swojego życia? No wiesz, prędkość tych wszystkich czynności, zadań, myśli, dni/tygodni/lat mijających jeden to drugim? Jaka byłaby to postać? Wiem, nikt nie personifikuje rytmu. To niewidzialna siła, fizyka jakaś, wzór skomplikowany, nie wiadomo skąd wzięty.

A jednak rytm pokazała mi się ostatnio jako postać. Stanęła koło mnie podczas medytacji, kiedy poprosiłam Wszechświat o wskazanie mi drogi i postawienie na niej znaków prędkości. Postać kobieca, łagodna, uśmiechnięta, wiedząca. Skinęła dłonią i zaprosiła mnie do swojego tańca. Do zaufania jej, do podążenia za nią. Od teraz to ona prowadzi.

Do tej pory dawałam się jej prowadzić głównie podczas chorób (swoich lub dzieci) i totalnego wykończenia. Lub podczas menstruacji. Odpadałam wtedy, bo musiałam. Prowadziło ciało, zmęczony umysł i mieszkająca w nich bogini Rytm. Chcąc nie chcąc podążałam. Im byłam starsza, tym chętniej. Coraz mniej się buntowałam, coraz ładniej umiałam odpuszczać.

Teraz nie chcę już czekać na chorobę lub wykończenie; a na menstruację i tak się nie doczekam. Zwalniam, odpuszczam, marnuję czas z coraz słodszą przyjemnością. Przyglądam się pojawiającemu się czasem poczuciu winy i nadodpowiedzialności. Przykazom moich przodkiń o „najpierw obowiązki, potem przyjemności”. Tylko że lista tych pierwszych jakby nigdy się nie kurczyła. Co coś odhaczę, natychmiast wskakuje coś nowego – i ze strony życia, i ze strony mojej twórczej głowy, w której jadą pośpieszne pociągi z pomysłami.

Regulacja rytmu, moja relacja z czasem to mój odwieczny  – chciałoby się napisać „problem”, ale wybieram nazwać to misją karmiczną. W jakimś sensie to misja karmiczna całej ludzkości. Bo czas to iluzja dana nam przez Wszechświat, abyśmy mogli pobawić się opowieściami o sobie samych. A każda opowieść potrzebuje czasu, no nie da rady inaczej. Historie mojego życia działy się szybko, gwałtownie, czasem wybuchowo. Goniłam je na wiecznym przyśpieszeniu, z nogą na gazie. Przez pół życia starałam się przegonić samą siebie, żeby wszystko zrobić, wszystkiego doświadczyć, ze wszystkim zdążyć. Fear Of Missing Out – słynne FOMO. Zdążyć przed śmiercią. Często śmiałam się z siebie, że żyję jakby co najmniej kwadrans do przodu – nie w obecnej chwili i czynności, ale już w następnej, tej za 15 minut. Zapłaciłam za to zdrowotną ceną, bo nie ma życia na kredyt, nawet ten piętnastominutowy,

Każdy z nas ma swoją własną relację z czasem i jest ona oczywiście zmienna zależnie od dnia, pory, etapu życia. Ale myślę, że wszyscy mamy jakąś swoją dominującą relację. Albo żyjemy w przyśpieszeniu (ja) albo w spowolnieniu (mój syn). Albo gonimy króliczka, albo przed nim uciekamy. Rzadko kto w dzisiejszych czasach żyje w najlepszym, najzdrowszym dla siebie rytmie.

Jak Ty żyjesz? W jakiej relacji z czasem? Być może pomogą Ci odpowiedzi na poniższe pytania, aby to sprawdzić.

  1. Czy masz poczucie, że starcza Ci dnia na zrobienie tego, co do Ciebie należy? Czy może odwrotnie – dzień wydaje Ci się za długi i trudno go wypełnić czymś sensownym?
  2. Czy czujesz, że zdążysz w życiu zrobić wszystko, co chcesz? Jaką emocję to u Ciebie budzi?
  3. Czy masz więcej pomysłów i chęci na ich realizację niż jest to fizycznie możliwe? Czy cierpisz z tego powodu? Czy raczej czujesz, że brak Ci pomysłów godnych wypełniać Twój czas?
  4. Czy prokrastynujesz? Czy raczej wskakujesz w zadania i robisz, robisz, robisz?
  5. Czy w czasie pracy nas swoimi zadaniami spinasz ciało, usztywniasz się, nie wstajesz tak często, jakby pragnęłoby Twoje ciało? Czy raczej chodzisz dookoła swoich zadań i trudno jest Ci się za nie zabrać?
  6. Czy po skończonym dniu solidnej pracy masz wrażenie, że niewiele w sumie zrobiłaś/eś? Czy raczej jesteś dumna/y ze swoich osiągów?
  7. Czy masz tendencję przeginania z pracą – czy to zawodową, czy to w domu (np sprzątanie), czy w ogrodzie? Czy raczej odwrotnie – czujesz, że uciekasz od zadań w ciągłe odpoczywanie?

Mam nadzieję, że refleksje nad tymi pytaniami pomogą Ci zobaczyć swoją relację z czasem, ustalić swój dominujący rytm.

Dopóki traktujemy rytm życia jako coś, na co nie mamy większego wpływu, dopóty lecimy na automacie swoich przekonań, osobowości, społecznej presji. Dopóki nie wybierzemy świadomie własnego, zdrowego dla nas rytmu, dopóty będziemy wiecznie gonić czas lub przed nim uciekać. I będziemy mieli wrażenie, że czas nie należy do nas. A to przecież Twoja historia, moja historia się tu toczy i to my możemy nadać jej rytm.

Jaki rytm chcesz nadać swojej opowieści, swojemu życiu? Jakiego rytmu pragnie Twoje ciało?  W jakim rytmie chciałyby być wykonywane Twoje różne codzienne i niecodzienne czynności? Jakiego rytmu pragną Twoje relacje? Te z innymi i ta ze sobą? Te pytania nurtują się ostatnio mocno. Staję do nich, staję do odpowiedzi na nie. Czuję, że odnalezienie własnego rytmu jest kluczem do odblokowania się z traum, niesprzyjających przekonań, szalonych nawyków i cichutkich nałogów. To klucz do mojego życia.

Dlatego przywołałam boginię Rytm, poprosiłam o jej mądre prowadzenie. Bo ona mnie zna. Zna moja opowieść. I lepiej niż ja dobierze do niej oprawę czasową. Zaufam jej i dam się poprowadzić.

CDN:)