Żyjemy i umieramy w walce. Z czasem, z zadaniami, ze swoją matką, z nastoletnim dzieckiem,  z sąsiadem, z politykami, z ociepleniem globalnym, z lenistwem, z mężem, z nałogiem, z nawałem pracy w pracy, z kasjerką ze sklepu, z urzędnikiem, z kierowcami, którzy jeżdżą wolniej (lub szybciej) niż my, z niezdrowym jedzeniem, z brudem, z chamstwem, z palaczami, z chwastami, z głupotą. Z natrętnymi myślami, ze sobą.

Ależ życie wymaga ciągłej walki, myślisz sobie. Jak przestanę się temu wszystkiemu opierać i walczyć o swoje, to runie to na mnie i zawładnie moją przestrzenią, czasem, umysłem. Więc broń w dłoń i na wroga.

Potem leżymy wyczerpani walką. Z czasem, z zadaniami, ze swoją matką, z nastoletnim dzieckiem,  z sąsiadem, z politykami, z ociepleniem globalnym, z lenistwem, z mężem, z nałogiem, z nawałem pracy w pracy, z kasjerką ze sklepu, z urzędnikiem, z kierowcami, którzy jeżdżą wolniej (lub szybciej) niż my, z niezdrowym jedzeniem, z brudem, z chamstwem, z palaczami, z chwastami, z głupotą. Z natrętnymi myślami, ze sobą.

Czasami mamy poczucie chwilowej wygranej, to wróg nadal tkwi przy swoim. Czasu jutro i tak będzie za mało, zadań za wiele, matka jaka była, taka pozostanie, nastoletnie dziecko jeszcze przez parę lat pozostanie w fazie nadmiaru hormonów, sąsiad będzie obstawał przy swoim i nie zechce parkować gdzieś indziej, politycy nadal kraść i kłamać będą, globalne ocieplenie nie odpuści, lenistwo czasem weźmie górę, mąż nadal Cię nie zrozumie, ciocia pewnie nadal będzie piła za dużo, w pracy jak był nawał tak i będzie, a chociaż kasjerka w sklepie się zmieniła, to nowa też niegrzeczna się okaże, urzędnicy – wiadomo, kierowcy – wiadomo, niezdrowe jedzenie atakuje niezdrowością, brud, chamstwo, palacze, głupota mnożą się jak chwasty. Lepiej nie będzie.

To się nigdy nie skończy, myślisz sobie. Masz rację, to się nie skończy, jeżeli Ty z tym nie skończysz. To Ty i ja postanowiliśmy pozostać w gotowości bojowej, przyczajeni do kontrataku. Nawet, kiedy nic się nie dzieje, to ciagle spodziewamy się, że coś się stanie. I tym sposobem tkwimy w wewnętrznym stanie wojny. Zachowujemy się tak, jakby świat czyhał na nas za rogiem z granatem.

A ani czas, ani nasza matka, ani nastolatek, ani sąsiad, ani politycy, ani pani w sklepie nie rzucą w nas granatem. Bo wojna się skończyła, dawno temu. Tylko my utknęliśmy.

Wszyscy wrogowie są tylko w Twojej i mojej głowie. Wytwory naszej znerwicowanej wyobraźni. To nasze myśli, nasze interpretacje rzeczywistości są agresorami. Sami ze sobą walczymy, Bój jedna wie o co. Sami stwarzamy sobie dramy z pełną napięcia fabułą, żebyśmy mieli scenerię do wojennego filmu naszego życia.

Masz prawo bawić się w wojnę, jeśli chcesz.

Możesz też przejść do życia w (s)pokoju. Odłóżyć miecz, granat, zaparkować czołg, porzucić sarkazm i krytykę. Przekonać się, że nie ma wroga.

Wojna się skończyła.