Kiedy nie miałam kasy, budowałam biznes i nie wiedziałam, co ja i moje dzieci będziemy jedli w przyszłym miesiącu, modliłam się do bogini Lakshmi o dobrobyt. Godzinami śpiewałam mantrę „Om Shree Mahalakshmi Swaha”, po 108 razy w każdym ciągu. Kiedy brakowało mi odwagi do sięgnięcia po nowe i niepoznane, zapalałam świeczkę przed Durgą, boginią nieustarszoną i zawsze przybywającą na lwie. A kiedy poszukuję wglądu i ukierunkowania, zwracam się do Sarasvati, bogini mądrości i prawdy.
Dlaczego akurat do nich i dlaczego w ogóle? Bo tu zadziały się dwie ogromnie ważne dla mnie rzeczy, którymi chcę się podzielić. Po pierwsze, nauczyłam się sięgać poza siebie, poza fizyczność, poza mentalność, do niewidzialnego, nienazwanego, boskiego po pomoc i wsparcie. Było to przełomowe, od tego momentu już nigdy nie czułam się sama i oddzielna. Po drugie, podarowałam sobie wolność wyboru ekspresji, rytuału, bogiń. Najbardziej zafascynował mnie Hinduizm, ale pozwalam sobie na czerpanie z wielu innych tradycji. Oraz ze swojej intuicji i wewnętrznego wiedzenia.
Większość z nas żyje w przeświadczeniu, że wszytko jest na naszych głowach, w naszych rękach, na naszych barkach. Lub wpisane w dobry lub zły los i nie mamy na nic wpływu. Czujemy się oddzieleni od innych, od źródła, pozostawieni sami sobie w życiu. Też tak się kiedyś czułam. Moim największym lękiem i bólem była ta separacja, samotność w kosmosie, byt nie wiadomo po co i w jakim celu. Do momentu, kiedy zaczęłam odkrywać swoje podłączenie do źródła, do istoty rzeczy do Stwórcy, do Kreatorki. Napływało to z zewnątrz – z książek, wykładów, rozmów, a jednocześnie budziło tę prawdę we mnie wewnętrznie, jakbym odkrywała coś, o czym zapomniałam, a co dobrze wiedziałam. Kiedy otworzyłam się na przypomnienie sobie wszystkiego, zawierzyłam we własne wiedzenie, wszystko zaczęło układać się w niesamowitą całość. Nadal, kiedy czytam starożytne Wedy, niektóre sprzed tysięcy lat, odkrywm ich prawdy i mam poczucie tego przypominania sobie wiedzy i rozumienia świata. I jestem „amazed”:)
Teraz wiem, czuję, że jestem połączona, przynależna, zaopiekowana, kochana, ważna. Jestem świadomym kawałeczkiem świadomego wszechświata, niosę jego miłość. Kiedy potrzebuję pomocy, proszę o nią. Dostaję podpowiedzi, prowadzenie. Zawsze w stronę miłości i spokoju. Wiem, że nigdy nie będę sama, a kiedy umrę, wrócę do domu, a potem znów się urodzę. A po wielu życiach przejdę na inny poziom, nie wiem, jaki i gdzie, ale wiem, że byłam, jestem i będę bezpieczna.
Nie muszę rozumieć swoim małym rozumkiem wszystkiego, nie muszę mieć odpowiedzi na najtrudniejsze pytania o sens, cel i wartość. Po prostu ufam, że jest i że je poznam, kiedy będę gotowa. Nie mam już potrzeby posiadania poukładanego systemu w postaci religii lub ideologii. Pozwalam sobie na czerpanie ze źródeł podsuwanych mi przez intuicję, z różnych religii i systemów. Nie muszę i nie chcę polegać na jedynej słusznej prawdzie. Uczę się swojej prawdy i wiem, że jest tylko maleńkim kawałeczkiem większej prawdy. Ale jest. I dziękuję, że mam do niej dostęp. Bo zawierzyłam sobie, swojej wolności, swojej potrzebie połączenia. Bo mam pomoc i wsparcie i mam tego świadomość. Bo wiem, że współtworzę z siłą wyższą, że jestem jej ekspresją.
Dzielę się tym, bo wiem, że to ważne. Być może też szukasz do tego dostępu, być może go masz. Gdziekolwiek jesteś, jesteśmy razem, na tej pięknej, trudnej planecie. Pozdrawiam Cię.
Najnowsze komentarze