Jak zwykle:

Idziesz ulicą i potrąca Cię przechodzień, nawet nie przeprasza. Wkurzasz się i krzyczysz coś za nim. Albo krzyczysz w sobie.

Dziecko przyniosło kilka pał ze szkoły. Krzyczysz na dziecko i dajesz mu „konsekwencje”, czyli karę. Albo krzyczysz na siebie w duchu, że złą matką jesteś.

Pogoda ponura. Narzekasz na nią i martwisz się, że znowu nadejdzie jesienna depresja.

Dziecko chore przez tydzień, musisz siedzieć z nim w domu. Wkurzasz się, że nie zrobisz znowu zaplanowanych w pracy rzeczy.

Partner ma problemy ze sobą, nie radzi sobie i wkurza się na wszystko, głównie na Ciebie. Odwzajemniasz mu się wkurzeniem. Krzyczysz. Albo milczysz. Wymownie.

 

Inaczej:

Idziesz ulicą i potrąca Cię przechodzień, nawet nie przeprasza. Odpuszczasz mu. Tak po prostu.

Dziecko przyniosło kilka pał ze szkoły. Bierzesz kilka oddechów. Spokojnie rozmawiasz z dzieckiem i szukacie powodów tych niepowodzeń.

Pogoda ponura. Cieszysz się, bo możesz zawinąć się w koc i poczytać książkę na kanapie.

Dziecko znowu chore przez tydzień, musisz siedzieć w domu. Fajnie, masz znowu usprawiedliwienie, żeby pracować na mniejszych obrotach.

Partner ma problemy ze sobą, nie radzi sobie i wkurza się na wszystko, głównie na Ciebie. Obserwujesz jego trudności.

 

W „jak zwykle” stawiamy opór. Nie zgadzamy się na sytuację. Co mnie będzie jakiś dupek na ulicy potrącał? A dziecko to nie może się w końcu ogarnąć i zacząć porządnie te lekcje odrabiać? A pogoda listopadowa to w listopadzie powinna być, nie w październiku. A ile może ten dzieciak chorować? A partner niech sobie swoje pretensje to w dupę wsadzi.

W „inaczej” zaczynamy od godzenia się z rzeczywistością. Nie negujemy jej, nie mówimy, że ma się wynieść. Nie twierdzimy, że wiemy, jaka powinna być. Rzeczywistość sama wie. I sama nam mówi, jaka jest w tym momencie. Bierzemy oddech. Decydujemy, w co chcemy się angażować i jak. A w co nie.

W nieuważnego przechodnia nie chcę się angażować. W pały w szkole tak, ale na spokojnie. Zobaczmy, co się stało, jakie są prawdziwe przyczyny niepowodzeń. Na pogodę nie mam wpływu i mieć nie chcę, za duża odpowiedzialność. Choroba dziecka to może być znak, że trzeba zwolnić i wyciszyć się. Problemy partnera są właśnie… jego – partnera. Rozumiem, że jest mu trudno i kiedy będzie na to gotowy i chętny, wesprę go. Ale nie biorę na siebie za nie odpowiedzialności.

Cały ostatni tydzień ćwiczę zgadzanie się z rzeczywistością. Odpoczywanie w tym, co właśnie jest. I zaczynam widzieć tego efekty. Dobre efekty. Jestem bardziej wypoczęta, zrelaksowana, zdystansowana. Rozumiem więcej tam, gdzie mogę zrozumieć. Nie staram się zrozumieć tam, gdzie nie mogę. I dobrze mi z tym. I innym ze mną lżej.